PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31669}

Goście Wieczerzy Pańskiej

Nattvardsgästerna
7,7 5 784
oceny
7,7 10 1 5784
8,1 14
ocen krytyków
Goście Wieczerzy Pańskiej
powrót do forum filmu Goście Wieczerzy Pańskiej

Film momentami tak nadęty w swej pozornej „filozoficzności”, że aż groteskowy. Nie wierzę, że można coś takiego nakręcić na serio. Pewne sceny brzmią jak kiepski żart.
W dodatku jest nudno…gdyby jeszcze ten snobizm był ubrany w jakąś witalną formę (jak jest np. u Russella czy Żuławskiego – żeby podać pierwszych z brzegu filmowych snobów), to jeszcze miałoby to wymiar atrakcyjności… ale nasz skandynawski purytanin musiał oczywiście wybrać skostniałą, teatralną oprawę, której czasami przyczepiał się, nie wiedzieć czemu… zapewne przekonany, że w ten sposób tworzy się wielką sztukę. A tu nic z tego, bo – jak już kiedyś powiedział pewien ekscentryczny polski krytyk filmowy – to nawet jako teatr jest kiepskie.
A tak się fajnie film zapowiadał – niesamowitymi, pełnymi ekspresji ujęciami w kościele, w początkowych scenach… Może właśnie te sceny skłoniły mnie do postawienia oceny wyższej niż 4.

użytkownik usunięty
A_Doinel

Cóż, nie wiem co Tobie powiedzieć... Na pewno nie mogę nazwać tego filmu snobizmem.
Czy zauważasz, że ta forma, teatralna i skostniała oddaje doskonale treść, przesłanie filmu? Czy nie widzisz, że nastrój, w jakim znajdują się bohaterowie jest dokładnie odzwierciedlony w hermetycznej, suchej oprawie wybranej przez Bergmana? Tutaj świetnie spełnia się fraza ukuta przez McLuhana "środek przekazu jest przekazem"!

Tak, jak wiara bohaterów jest pusta, tak i ich liturgia, wyrażanie religijności mają tę pustkę zapełnić, pomóc udawać, że jest w porządku. Oczywiście nic wcale w porządku nie jest, bo wiary nie ma - imituje się ją jedynie podczas nabożeństwa oddając (nieistniejącemu - w przekonaniu bohaterów) Bogu nic już nie znaczące gesty, formy pozbawione treści. Słowa modlitw są jak deklamacja wierszyka, z którym się nie utożsamiamy - twarde, suche, oporne, pozbawione duszy. Wszystko jest nieskończoną, ciągnąca się torturą: od całkowitej rezygnacji z walki o wiarę, po niemożność jednoznacznego opowiedzenia się po stronie ateizmu, od potrzeby bliskości po nienawiść. I to wszystko zostaje całkowicie oddane poprzez wolne tempo, długość scen, pauzy, prze-teatralizowane w niektórych momentach pozy. Bohaterowie przyrośli do swoich masek, żyją jak w klatce i na czas filmu my także zostajemy uwięzieni w ich udręczeniu.

Tak to widzę.

ocenił(a) film na 5

wybacz, ale ten film to są straszliwe, upierdliwe banały. Sam jestem w stanie (i przypuszczam, ze Ty też) napisać takich scenariuszy na kolanie ze 20 w ciągu godziny. Czy Bergman jest tu jakimś odkrywcą? Przeciętnie inteligentny człowiek wie, że jak jest rytuał, a za rytuałem nie ma prawdziwego uczucia, wiary, czy jakiejkolwiek głębi, to coś jest nie tak. Tylko czy jest to okazja, żeby od razu robić film z tego powodu? Oczywiście, film można robić na każdy temat, nawet z okazji tego, że przeleciał wróbelek za oknem. Tylko trzeba mieć jeszcze jakąś koncepcję. A Bergman od strony filmowej zrobił niewiele.
Pokazał teatr i to niezbyt dobrej jakości. Teatr, w którym roi się od tak strasznych banałów i tak strasznej groteski (oczywiście niezamierzonej), że nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Monologi Ingrid Thulin brzmią jak żywcem wyjęte z Monty Pythona (z całym szacunkiem dla Pythonów)... to jest po prostu tak żałośnie infantylne, że brzmi jak surrealistyczny żart.
Chwile groteski (która w zamierzeniu nadętego smutasa Bergmana miała być oczywiście arcypoważna) przeplatają się w tym gniocie z chwilami niezmierzonej nudy (która nie jest filozofią, bo filozofia to jednak coś innego niż banał, truizm i histeryczne wynurzenia ludzi niedojrzałych intelektualnie).
Jeżeli ktoś się takim kinem zachwyca, to cóż mogę powiedzieć.... Ja w każdym razie dziękuję.

użytkownik usunięty
A_Doinel

Cóż, nie wiem co Tobie powiedzieć... Na pewno nie mogę nazwać tego filmu snobizmem.
Czy zauważasz, że ta forma, teatralna i skostniała oddaje doskonale treść, przesłanie filmu? Czy nie widzisz, że nastrój, w jakim znajdują się bohaterowie jest dokładnie odzwierciedlony w hermetycznej, suchej oprawie wybranej przez Bergmana? Tutaj świetnie spełnia się fraza ukuta przez McLuhana "środek przekazu jest przekazem"!

Tak, jak wiara bohaterów jest pusta, tak i ich liturgia, wyrażanie religijności mają tę pustkę zapełnić, pomóc udawać, że jest w porządku. Oczywiście nic wcale w porządku nie jest, bo wiary nie ma - imituje się ją jedynie podczas nabożeństwa oddając (nieistniejącemu - w przekonaniu bohaterów) Bogu nic już nie znaczące gesty, formy pozbawione treści. Słowa modlitw są jak deklamacja wierszyka, z którym się nie utożsamiamy - twarde, suche, oporne, pozbawione duszy. Wszystko jest nieskończoną, ciągnąca się torturą: od całkowitej rezygnacji z walki o wiarę, po niemożność jednoznacznego opowiedzenia się po stronie ateizmu, od potrzeby bliskości po nienawiść. I to wszystko zostaje całkowicie oddane poprzez wolne tempo, długość scen, pauzy, prze-teatralizowane w niektórych momentach pozy. Bohaterowie przyrośli do swoich masek, żyją jak w klatce i na czas filmu my także zostajemy uwięzieni w ich udręczeniu.

Tak to widzę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones