Wydał mi się strasznie przerysowany.
Jak najbardziej mam szacunek dla filmu będącego legendą, ale cóż. Nie mogę udawać że jestem zachwycony "bo tak należy".
Nie ma w tym nic złego, lepiej mieć własne zdanie niż kierować się opinią większości. Ale trzeba Pacino oddać, że stworzył tu wybitną kreację.
Zgadzam sie z G00N3R. Chce tylko dodac, ze film moze wydawac sie przerysowany dla tych, ktorzy nie doswiadczyli zycia w USA. Film oddaje realia lat 70-80-tych, niestety :-))
przecież ja w tamtych czasach nie żyłem a za nimi tęsknię... :D sprawa jest taka, że pokolenia 1980-1990 są mniej rozpieszczone przez technologię, a zwłaszcza mogą mieć sentyment do filmów/muzyki/gier które pamiętają z młodych lat i dlatego bardziej wczuwają się w takie klimaty... oczywiście są wyjątki w każdą stronę ale im ktoś młodszy to tym ciężej będzie mu się wczuć w starsze filmy, takie czasy mamy, konsumpcja i pogoń za nie wiadomo czym :/
Film nagrałem na stacjonarna nagrywarkę w listopadzie 2013 r. kiedy leiał na TVN7 i dopiero wczoraj znalazłem czas na jego oglądnięcie.
Nastawiałem się na Bóg wie co, hicor wyrywający z butów, rozterki moralne dające do myślenia jeszcze dług po seansie. Filmweb twierdził, że to dzieło pasujące w 84% do mojego gustu spaczonego uwielbieniem dla de Niro, Pacino, Pesci, Scorsese i ukazaną w filmach lat 80-90 gangsterką, a ocena na poziomie bardzo dobry z ocierką o rewelacyjny pozbawiła mnie wszelkich wątpliwości. Załatwiłem co trzeba aby nic mi nie przeszkadzało w pochłonięciu się w ponad dwu i półgodzinnej opowieści i ... no cholera cieniutko. Chaotycznie, płytko. Pacino aż do znudzenia obnoszący się cały czas z tą samą miną człowieka z miesięcznym zatwardzeniem,. Końcówka prawie mnie rozłożyła na łopatki, z kuloopornym (nie mylić z kulooDpornym) finałem zalatującym ściemą rodem z filmów akcji ze Stallone, Schwarzeneggerem czy Norrisem.
Po oglądnięciu nagranych filmów, fundowanych przez stacje TV w środku nocy, te lepsze, po usunięciu reklam, trafiają na płytę DVD, abym mógł do nich kiedyś wrócić.
Tym razem już po końcowych słowach dedykacji wcisnąłem Delete i uwolniłem na HDD 2:40 h miejsca.
Akurat w końcówce główny bohater był tak przećpany i przez co nabuzowany adrenaliną w finale wcale nie zachowywał się jak z filmów akcji ze Stallone, Schwarzeneggerem czy Norrisem. Porównanie w ogóle nie trafne. Wiadomo że kokaina nie czyni nieśmiertelnym, ale wpływ na odczuwanie już ma.
A pewnie, że nie trafne bo panowie S oraz Chuck nie dawali się tak trafiać.
Moc obalająca nie jest zależna od nabuzowania adrenaliną i kokainą. Po przyjęciu takiej porcji ołowiu przenoszącej określoną moc kinetyczną miał rzymskie prawo nie podnieść się wcale z gleby, miast to stał sobie i łykał kolejne porcje. No dobra, na początku dwa razy się wywrócił...
Wywrócił się, ale to były pojedyncze trafienia w rękę o ile dobrze pamiętam - więc wtedy mógł się podnieść. Gdy już dostawał dużo więcej kul to tylko stał z pustymi rękoma wykrzykując i chwiejąc się na nogach. Nie jestem ekspertem żeby mówić że na 100% jest to możliwe, ale myślę że jest to na tyle realne że w filmie jest na pewno akceptowane. Poza tym moc obalająca rzeczywiście go powaliła po wystrzale ze strzelby, reszta kul wcale nie musiała mieć aż takiej mocy, zwłaszcza że wystrzelona była z daleka. A i adrenalina i kokaina owszem ma wpływa na takie elementy, siła mięśni musiała być też w pewnym stopniu zwiększona