Guy Ritchie to reżyser z niepodrabialnym stylem. Wielowątkowy sposób prowadzenia narracji, dynamiczny montaż, humor, wyszukane dialogi, zwroty akcji. Te wszystkie charakterystyczne dla niego
Królem hodowli marihuany w Wielkiej Brytanii jest Mickey Pearson (Matthew McConaughey). Podjął już decyzję o przejściu na emeryturę i sprzedaży swojego imperium. Transakcja wywoła jednak poruszenie w gangsterskim światku i doprowadzi do szeregu niespodziewanych wydarzeń.
"Dżentelmeni" to zlepek różnych motywów. Mamy tu mafię chińską, mafię rosyjską, klub bokserski, zepsutą młodzież, brytyjską szlachtę, warsztat samochodowy, głodne sensacji brukowe media i kilka innych elementów układanki. Wszystko łączy się tematem transakcji, którą chce przeprowadzić główny bohater. Są tu wszystkie charakterystyczne, wymienione wcześniej elementy dla kina Ritchego, a także zaskakujące twisty fabularne, doskonała realizacja (montaż, zdjęcia) oraz rewelacyjni aktorzy. I ogląda się to dobrze ale jednocześnie nie ma tu świeżości "Przekrętu" czy pomysłów i klimatu "Sherlocka" tego samego twórcy. Ponadto większość pobocznych wątków jest ciekawsza od tego głównego. Otwiera to drzwi do serii całkiem ciekawych spin- offów, bo kto nie chciał by zobaczyć oddzielnej historii poświęconej trenerowi boksu granemu przez Colina Farrella i bywalców jego klubu? Dżentelmeni nie są tak nowatorscy jak poruszający się też w gatunku kryminalnej czarnej komedii jak "Na noże", obecny kilka miesięcy wcześniej na ekranach naszych kin.
Ritchie po niebywale udanych podróżach po różnych gatunkach ("Sherlock" i "Król Artur)" oraz też tych średnich ("Aladyn"), wrócił do swoich korzeni, kina gangsterskiego. Odnoszę jednak wrażenie, że o ile Dżentelmeni są jeszcze filmem dobrym, to jednak pomysły i formuła na współczesną komedię sensacyjną w jego wykonaniu na ten moment się wyczerpała.
Nie ulega jednak wątpliwości, że sam film trafia w potrzeby i gusta widzów. Przy budżecie 22 mln dolarów, zarobił na świecie 115 mln. A wynik był by na pewno o wiele lepszy, gdyby nie wybuch epidemii koronawirusa i zamknięcie kin, podczas gdy "Dżentelmeni" byli w nich jeszcze pokazywani m.in. w Polsce, a w innych krajach dopiero czekali na swoją premierę.
Niewątpliwymi atutami filmu są na pewno aktorzy. Matthew McConaughey pasuje do głównej roli idealnie. Gangster, który wraz z wiekiem nabiera klasy. Hugh Grant świetnie sprawdza się w roli cwaniaczka, prywatnego detektywa. Charlie Hunnam bryluje, zwłaszcza w scenie dialogu z ćpającymi studentami. Dobre są występy w epizodach Colina Farrella czy Eddiego Marsana.
"Dżentelmeni" to film dobry, sprawnie zrealizowany, na którym można się fajnie bawić. Świetni aktorzy, niezłe dialogi, nieprzewidywalne fabularne zwroty i humor tworzą atrakcyjną mieszankę. Jednocześnie pozostawia niedosyt, wynikający z faktu iż główny wątek nie jest aż tak angażujący jak te poboczne. Ponadto niedawno mieliśmy do czynienia z genialnym "Na noże", a od króla gangsterskiej komedii Guya Ritchiego wymaga się konkurowania z najlepszymi. Pojedynek o miano najlepszego filmu z gatunku w 2019 roku przegrał.